W Warszawie ze ścian i biurek w urzędach muszą zniknąć krzyże. W specjalnie oznakowanych aptekach całego kraju nieletni będą mogli nabyć środki wczesnoporonne. Mordowanie dzieci nienarodzonych rządzący Polską chcą nazywać prawem. Od kilku miesięcy z pieniędzy podatników finansuje się mrożenie ludzkich zarodków. W Sejmie przygotowywane są ustawy legalizujące homoseksualne związki oraz penalizujące mówienie prawdy. Ewangelia ma stać się mową nienawiści…
Można byłoby pomyśleć, że Polska po raz kolejny znalazła się pod okupacją, a na Wawelu zasiada nowy gubernator totalitarnego, morderczego reżimu. Jest jednak inaczej: w kraju rządzą ci, których wybrali sami Polacy. Jak to możliwe? Bez szczęku broni, ale przecież niemniej prawdziwie – toczy się wojna domowa o najwyższą stawkę; o to, czy Polska będzie trwać w cywilizacji chrześcijańskiej, czy przyłączy się do budowy unijnego gmachu cywilizacji antychrysta.
Nie miejmy złudzeń: jeżeli siły bezbożnej Rewolucji wygrają tę wojnę, z katolickiej tradycji Polski nie zostanie kamień na kamieniu. Unijne sodomickie imperium nie będzie dobrym miejscem do życia: stanie się przestrzenią autentycznego terroru, nienawiści do rodziny, radykalnego wykorzeniania normalności, brutalnej opresji względem wszystkich wyznawców prawdziwego Boga. Europejscy totalitaryści pokazali już kilkukrotnie, do czego są zdolni budując swoje ateistyczne dominia: ludobójstwa dokonywane przez Francuzów, Niemców i Rosjan nie wzięły się znikąd, były owocem dokładnie tej samej idei, na której teraz gruntuje się „nowa Europa”, a wraz z nią – „nowa Polska”.
Wielu z Państwa pyta, co w tej sytuacji robić – tym bardziej, że porażona inercją jest od dawna Stolica Apostolska, słabo albo wcale nieprotestująca przeciwko straszliwemu rozwojowi polityki europejskiej. Naturalną odpowiedzią nie jest wcale – albo nie jest tylko – wezwanie do pójścia do urn wyborczych. Zdarza się, owszem, że demokratycznie wybrani politycy starają się przeciwdziałać siłom Rewolucji, ale nader często kończą na hasłach, w praktyce wybierając drogę usłużnej kolaboracji.
Żadna parlamentarna polityka nie zastąpi osobistego zaangażowania wszystkich nas. To zaangażowanie ma dwa najbardziej oczywiste i fundamentalne wymiary – autentyczne i szczerze życie katolickie i rodzinne. Możemy i musimy je realizować każdego dnia, bez przerwy. Są jednak takie momenty, w których to zaangażowanie można przenieść na forum publiczne. Zaświadczyć nie tylko wobec najbliższych, ale wobec świata po prostu, jaka jest nasza wiara. Takim momentem są marsze dla życia i rodziny. W tym roku organizowane przez środowisko Stowarzyszenia Księdza Piotra Skargi szczególnie w czerwcu – miesiącu, który próbują zawłaszczyć na swoje bezbożne cele grupy tęczowych rewolucjonistów. Dla katolików czerwiec jest czasem kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa. Czerpiąc siłę z Serca samego Boga-Człowieka weźmy udział w tych marszach i dajmy publiczne świadectwo naszego posłuszeństwa i oddania Jezusowi Chrystusowi. Marsze są organizowane w całym kraju, ale tu chcę wspomnieć szczególnie o dwóch – w Krakowie i Warszawie, dwóch historycznych, kulturowych i politycznych sercach Polski.
W Krakowie już 16 czerwca o godzinie 11:30 Marsz dla Życia i Rodziny ruszy z placu Matejki. Pod hasłem „W obronie dzieci” mieszkańcy Małopolski przejdą przez centrum Krakowa, pokazując nade wszystko rządzącym, że są w Polsce ludzie, dla których świętość życia i rodziny nie jest pustym hasłem, ale przeżywaną każdego dnia rzeczywistością.
Tego samego dnia pod hasłem „Zjednoczeni dla życia, rodziny, Ojczyzny!” o godzinie 12:30 ruszy też Marsz dla Życia i Rodziny z Placu Trzech Krzyży w Warszawie.
Kto tylko może – niech będzie na jednym z tych wydarzeń. Przyszłe pokolenia będą nas pytać: gdzie byłeś, kiedy sodomicka rewolucja niszczyła Polskę? Czy próbowałeś ją zatrzymać?… Walka jest naszym zobowiązaniem. Podejmujmy ją również w ten sposób – pokazując na Marszu dla Życia i Rodziny, że mamy katolicką wiarę i szanujemy prawa dane ludziom przez samego Boga.
Paweł Chmielewski
Źródło: PCh24.pl